niedziela, 8 kwietnia 2018

jak spełnia się amerykański sen Polaków w Nowym Jorku

Dzięki swojej podróży do Nowego Jorku, która nie jest tylko turystycznym wypadem, jakie zazwyczaj robiliśmy, zobaczyłam to miasto z trochę innej strony. Nie takie jak w przewodnikach, czy na pocztówkach, ale prawdziwe, jak na ulicach, w domach, w sklepach, czyli po prostu w życiu codziennym. Bardzo doceniam te doświadczenia. To miasto ma w sobie tyle kontrastów i skrajności, że ciężko się w nim połapać. Cieżko też zdecydować, czy się je lubi, czy nie. Jedyne co wiem, to to, że jest fascynujące i na każdym kroku można odkryć coś nowego i dzięki temu czuję też, że jeszcze tu wrócę.


Jak już wcześniej wspomniałam, NYC jest miastem kontrastów i to takich, że dla mnie trudno niektóre rzeczy zrozumieć. Wystarczy 10 minut subway'em i już spośród gigantycznych wieżowców największych światowch korporacji, drogich sklepów i apartamentowców przenosimy się na osiedle małych domów, szeregówek, w których mieszka mnóstwo imigrantów spełniających swój amerykański sen pracując fizycznie 7 dni w tygodniu i mieszkając w kilka osób na kilku metrach kwadratowych. 


To właśnie jedna z najbardziej przerażających i jednocześnie najsmutniejszych rzeczy, jakie tutaj widzę. Poznałam mnóstwo osób z różnych krajów, oczywiście również z Polski, ale też z Meksyku, Ekwadoru, którzy przyjechali tutaj wiele lat temu, żeby zarobić. Zaczepili się w jakiejś pracy i tak już zostali. Zazwyczaj jest to praca fizyczna, wielu z nich nie ma papierów, więc legalnie pracować nie może, dlatego inne opcje odpadają. Spotkałam wiele osób, które "przesiedziały" swoją wizę i mają teraz do wyboru tylko zostać tu na zawsze i żyć tak, jak dotychczas bez legalnych papierów albo wrócić do wytęsknionego kraju, jednocześnie przekreślając sobie powrót do Stanów Zjednoczonych. Może siedząc w ojczyźnie te dylematy nie wydają się poważne, ale rozmawiając z ludźmi tutaj, możemy to zrozumieć trochę lepiej. I nie wiem, czy oni pogodzili się już z takim życiem czy odkładają pieniądze na powrót do Polski, a może nadal liczą, że amerykański sen się spełni. Bo naprawdę niewiele osób spotkałam, które tak na poważnie budują sobie tutaj swój świat. Większość na NYC narzeka i planuje wrócić, ale z roku na rok widzi w Polsce mniej perspektyw i mówi sobie, że jeszcze rok tutaj popracuję, potem wróci. Z tego roku robi się lat 5, 10, 15 i już naprawdę nie ma do czego i po co wracać.


To naprawdę bardzo smutne, szczególnie kiedy spotykamy ludzi pracujących i mieszkających tu bez rodziny, wysyłających pieniądze do domu i oszczędzających na wszystkim, na przyjemności z życia i w sumie na swoim życiu. Przeraża mnie to, jak mało ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że życie to tylko chwila i lepiej spędzić je z bliskimi, niż w pracy. Lepiej trochę skromniej, ale pełniej.


Obserwując NYC wydaje mi się, że american dream jest mimo wszystko rzeczą wciąż realną. Jeśli ktoś ma konkretny pomysł na siebie i konsekwentnie dąży do jego realizacji, za jakiś czas na pewno może to osiągnąć, ponieważ tak wielkie miasto daje mnóstwo możliwości i można złapać wiele okazji. Jednak to wszystko sprawia też, że dużo łatwiej niż w Polsce można znaleźć pracę. Może nie w zawodzie, może nie najlepiej płatną, ale taką, za którą jesteśmy w stanie utrzymać rodzinę i pojechać na wakacje. Nie trzeba kończyć studiów, ani być bardzo bystrym i przebojowym. Praca czeka tu na każdego. Nie spodoba się jedna, za chwilę mamy drugą. I to właśnie, co jest tu wielkim atutem, jest też dużą wadą, ponieważ rozleniwia ludzi. Sprawia, że nie muszą się starać, nie muszą też być stali, bo mogą wszystko zmienić w ciągu jednego dnia. Myślę, że z tego powodu, ten amerykański sen nie spełnia się większości przyjezdnym, bo po co dążyć do czegoś większego i wymarzonego, skoro tu i teraz jest dobrze jak jest i stać cię na więcej niż w Polsce.


No właśnie. Stać cię na to, na tamto, ale co z tego, jeśli większość osób, z którymi rozmwiałam nie jest zadowolona z życia tutaj. Mówią, że nie moża tu poznać ciekawych osób, że każdy żyje tylko pracą, odkładaniem pieniędzy, znają nawet takich, co przez kilka lat mieszkania w NYC nie byli na Manhattanie, bo nie interesuje ich nic poza zarabianiem pieniędzy. Ciągle też przestrzegają mnie przed innymi. Mówią żebym nikomu nie ufała, bo tutaj nikt nie martwi się o drugą osobę, każdy myśli tylko o sobie i nie interesują nikogo problemy innych. W ogóle, nawet jeśli mam problem, lepiej, zebym mówiła, ze zaistniała taka sytuacja, bo mój problem kompletnie nikogo nie obchodzi. Możesz liczyć tylko na siebie i bliskich, z którymi jesteś od lat. 


To wszystko jest bardzo dziwne i przykre jedocześnie, bo niby słyszę same złe rzeczy o życiu tutaj, a jednak ci wszyscy Polacy uważają, że tak naprawdę nie mają do czego wracać do Polski i mimo że cholernie tęstknią za ojczyzna, za życiem "u siebie", to nie widzą siebie już w Polsce. Zastanawiam sie tylko do czego dążą, jakie mają cele, marzenia i pragnienia. Jak wyobrażają sobie, że chcieliby żyć. Czy pogodzili się z tą sytuacją, czy realizują jakiś plan, czy po prostu nie zastanawiaja się nad tym. Myślę, że to ostatnie, bo inaczej cieżko byłoby im się tu odnaleźć. 


Ostatnią rzeczą, która też bardzo mnie poruszyła, jest staranie się o papiery. Żeby przyjechać z Polski do USA, trzeba dostać wizę. W skrócie wygląda to tak, że wypełniamy wniosek, wpłacamy około 500 zł i umawiamy się na rozmowę z konsulem. Dla większości to tylko formalność, ale zdarza się, że ktoś wizy nie dostaje. Standardowo wizę dostaje się na 10 lat, jednak nie oznacza to, że możemy przez tyle czasu siedzieć w Stanach. Każdy jednorazowy przyjazd na wizie turystycznej może trwać maksymalnie pół roku. Przy przekraczaniu bramek na lotnisku w USA dostajemy wpis do paszportu z datą, do kiedy mamy dany pobyt. To już zależy od osoby na bramce, jeśli za często jeździmy tam i z powrotem, mogą dać nam krótszy pobyt, bo będą podejrzewać, że jeździmy pracować, co jest nielegalne na tej wizie. Zdarza się też tak, że po przylocie może ktoś w ogóle nie zostać wpuszczony do kraju i odesłany do najbliższego samolotu powrotnego do Polski. Oznacza to, że posiadanie wizy nie gwarantuje nam jeszcze wpuszczenia do USA. 


Ale wracając do długości jednorazowego pobytu właśnie tutaj zaczyna się problem, bo jeśli przekroczymy ten czas, to później najwczęsniej możemy wrócić do Stanów za 10 lat, jeśli dostaniemy nową wizę a z tym też moze być problem. Dlatego wiele osób, które zostały, są teraz "uwięzione" w Ameryce, nie wiedzą, czy odnalazłyby się w Polsce, więc nie chcą ryzykować powrotu. Jednocześnie nie mają zielonej karty i papierów pozwalających na legalną pracę, co sprawia, że nie są ubezpieczeni, nie będą mieć emertury i nie mogą mieć pracy w zawodzie. I starają się o załatwienie papierów. Najprostszą opcją jest małżeństwo z obywatelem. Tak, powszechne są śluby dla papierów. Takie tylko dla papierów. Ale znam też zwiazki, w których kompletnie się nie układa, jedna strona, ta bez papierów nie jest szczęśliwa i męczy się, jednak papiery są ważniesze od dumy. Związek małżeński da jej wolność. Swobodny powrót do kraju, lepszą pracę. Taki trochę paradoks. Wydaje mi się, że po zniesieniu wiz, więcej osób wróciłoby do Polski niż wyjechało z niej do USA. 


Nie chcę ukazywać sytuacji Polsków w Nowym Jorku tylko z negatywnej strony. Oczywiście jest mnóstwo osób, które wiele tutaj osiągnęły zawodowo i w życiu prywatnym. Mam nadzieję, że ci pesymistycznie nastawieni też zaznają tutaj szczęścia lub wrócą do ojczyzny i tam ułożą sobie życie. Nasze życie jest w naszych rękach i wszędzie mozemy być szczęsliwo Musimy tylko wiedzieć czego chcemy i pamietać, że nasze życie skłąda się większosci z codzienności. Czekanie na coś, też jest naszym życiem i powinniśmy o tym pamiętać, zeby nie stracić go właśnie na czekaniu. 

1 komentarz:

  1. Nietstey te porady o ogarniczonym zaufaniu są jak najbardziej trafne, Polak Polakowi wilkiem na obczyźnie:( Bardzo trafne spostrzeżenia o emigracji tutaj. Każdy wybiera sposób w jakim żyje i nie mi oceniać, czy robią dobrze czy źle, jednak przykre jest to, że mit bogatej ameryki mąci w głowie tak bardzo, że ludzie są w stanie zrezygnować ze wszystkiego, szczęścia, rodziny, godnego i spokojnego życia tylko po to by tu być...American Dream jest możliwy, ale kosztuje bardzo dużo i wymaga dużo, ciężkiej pracy...

    OdpowiedzUsuń

Nie bój się smutku, on daje równowagę.

Taki to teraz trochę dziwny czas mamy. Z jednej strony dużo spokoju, czasu z bliskimi, ze sobą, a z drugiej jakiś wewnętrzny niepokój...