piątek, 26 stycznia 2018

czekanie na nieczekanie



I zbliża się ten moment. Moment wyjścia z nory. Jeszcze kilka miesięcy, ale przygotowania już trwają. Do wiosny trzeba się przygotowywać tak solidnie, jak do zimy. Bo w roku jest tylko kilka dni nieczekania. Reszta to przygotowywanie, do nieczekania. Nieczekania na spełnienie, na to co ma nadejść, nieprzygotowywanie się do niczego. Po prostu życie tym, co się dzieje.

Zdaję sobie sprawę, że to sprzeczne z tym, o czym pisałam kiedyś, na temat życia codziennością a nie "od celu do celu", ale tu chodzi o coś innego. Chodzi o to uczucie w środku. I staram się wypełniać każdy dzień tak, żeby cieszyć się każdym momentem, jednak nie uniknę tego czekania na coś, bo to dodaje sensu i ekscytacji do mojej codzienności. I lubię wyznaczać sobie takie chwile,        i marzyć o nich, planować je dokładnie z każdym szczegółem, nawet dla samej ekscytacji planowaniem.

Wspaniale jest umieć doceniać każdy moment. Trzeba się czasem zatrzymać i pomyśleć, że ma się to, o czym się marzyło w dzieciństwie, rok temu, wczoraj. I trzeba się tak bardzo, bardzo często zatrzymywać i uświadamiać to sobie, żeby zawsze doceniać najmniejszy element i celebrować go. Czekać na małe rzeczy, celebrować czekanie i celebrować chwilę. Uczę się tego codziennie i coraz lepiej mi to wychodzi.

Ciągłe czekanie na coś podtrzymuje mnie przy życiu i nadaje mu sens. Bo, jak to tak na nic nie czekać, to jakby życie toczyło się bez żadnych zmian. Więc ja tak sobie spędzam czas. Dzięki temu wypełniam go ekscytacją z czekania i satysfakcją ze spełniania. Dla mnie tak jest najlepiej.

I czasem chciałabym mniej wymagać, mniej chcieć i starać się, ale nie umiem. Chciałabym nie myśleć o spełnieniu, żyć sobie spokojnie na tym świecie, zbierać zioła i czytać książki, chodzić do pracy, bo tak trzeba i tak jest. Ale nie umiem. Jestem roszczeniowa wobec życia i siebie. Wygląda to tak, że spędzam dużo czasu sama ze sobą marząc, planując i ekscytując się samą myślą o tym, co będzie lub chociaż może być, ale to jest tak fascynujące, że nie umiem przestać. Każdy moment ma nadawać sens i spełnienie, bo inaczej czuję, jak wszystko ucieka mi przez palce. Łapię te momenty    i wypisuję w zeszycie, pomiędzy zakładkami czekania. Ale te zakładki nie są byle jakie. Są kolorowe, ręcznie malowane i każda z nich jest innego kształtu.

1 komentarz:

Nie bój się smutku, on daje równowagę.

Taki to teraz trochę dziwny czas mamy. Z jednej strony dużo spokoju, czasu z bliskimi, ze sobą, a z drugiej jakiś wewnętrzny niepokój...