Znosząc wszystkie bagaże do domu, uświadomiłam sobie, jak wieloma zapachami przesiąknięte są moje rzeczy, przez ile mieszkań się przewinęły i ile wspomnień niesie ze sobą każdy z nich. Teraz pozbywam się ich z satysfakcją, bo nie chcę się z nimi wiązać.
Każdy dom ma swój zapach. Sami mieszkańcy go nie czują, on istnieje tylko dla gości. I zawsze z czymś się kojarzy. Z pierwszą miłością, rozczarowaniem, zabawą, nudą, strachem - to te moje, co poprzywoziłam. Wszystkie jakoś lekko niepokojące. Nie chcę ich już nigdy.
Zastanawiam się czasem jaki będzie zapach mojego domu i jak będą odbierać go inni. Zapewne nigdy się nie dowiem, bo on istnieje tylko dla tych, którzy do nas przychodzą.
Chciałabym, żeby pachniał poziomkami.
Heh... a mnie w tym roku ominęły panie poziomki :/
OdpowiedzUsuńPięknie napisane :) Te zapachy miejsc wydają się w jakiś sposób magiczne. Chyba istnieje magia zwykła i codzienna. Nigdy nie zastanawiałam się, czym bym chciała, żeby pachniał mój prawdziwy i docelowy dom. Earl Greyem? Czy to nie zbyt banalne? A może drewnem i waniliowymi świeczkami? Cóż, kiedyś się bowiem, jak będę miała dom swój na stałe i ktoś mi powie, jaki ma zapach.
OdpowiedzUsuń