poniedziałek, 7 listopada 2016

płaszczka


Nie lubię mieć zbyt wielu kurtek, płaszczy, torebek i butów ale za to przykładam wagę do ich jakości. Często zdarza się tak, że nie mam w czym chodzić, poddaję się i idę na zakupy do sieciówek w poszukiwaniu butów lub kurtki. I zawsze wychodzę  z niczym. W końcu zaczynam szukać w internecie i trafiam na świetne rzeczy vintage, które są niepowtarzalne i bardzo dobrej jakości, tak samo zresztą jak w ciuchlandach. 


Kilka lat temu znalazłam, za parę złotych, ten oto płaszcz. Nie ma rękawów, jest jakby kawałkiem materiału, kocem zapinanym na zamek, obszytym futerkiem. Można się w niego zawinąć albo rozłożyć ręce i udawać płaszczkę.


płaszcz - C&A - secondhand
spodnie - Bershka

buty - Levis - secondhand

szalik - secondhand

czapka - H&M



poniedziałek, 24 października 2016

szczęście nie jest celem. szczęście jest drogą.


Są tacy, którzy w życiu wyznaczają sobie, co chwilę, jakieś cele i dążą do nich, uważając, że ich osiągniecie da szczęście. Ale kiedy już ten cel osiągną, to co dalej? Wyznaczenie kolejnego i za wszelką cenę dążenie do osiągnięcia go, bo inaczej nie czują się spełnieni. A co w czasie pomiędzy osiągniętymi celami? Zaciśnięcie zębów, przetrwanie, oczekiwanie.

Czy naprawdę można wierzyć, że to faktycznie daje szczęście? Może satysfakcję, może nawet ulgę, ale szczęściem bym tego nie nazwała. Zawsze wydawało mi się że szczęście to coś długotrwałego, a nie z doskoku, na chwilę, na zaspokojenie jakiejś żądzy, kaprysu, zachcianki, a w najgorszym wypadku, udowodnienie komuś czegoś. 

Czasami gubimy się w tym, co tak naprawdę jest ważne. Patrzymy na innych i też tego chcemy, ale nadal nam czegoś brakuje. I szukamy dalej, więcej. Szukamy spełnienia, nie wiedząc, że jest tak blisko.

A szczęście nigdy nie jest celem, prawdziwe szczęście jest drogą. Może być drogą do tego celu, ale nie samym w sobie celem. Im się jest starszym, ma się więcej obowiązków, tym bardziej się o tym zapomina, myśli się tylko o tym, co chce się osiągnąć, nie o tym jak się żyje - a po co.

Kiedy ostatnio szedłeś do sklepu po coś, czego akurat zapomniałeś kupić i cieszyłeś się drogą, którą przemierzałeś, zamiast gonić, by jak najszybciej dojść do celu i wrócić, i mieć już to z głowy? Zamiast tego rozglądałeś się po okolicy, obserwowałeś sąsiadów, albo ich koty lub wykorzystałeś ten czas na przemyślenie sobie czegoś, czerpiąc z tej drogi radość.
 Wtedy może samo osiągnięcie celu nie jest już takim wyzwaniem i nawet go nie odczujemy, ale z drugiej strony właśnie o to chodzi! Czy nasze życie to cel za celem? A co pomiędzy? Codzienność. I to właśnie ona wypełnia większość naszego czasu, dlatego receptą na szczęście nie jest osiąganie celów, a budowanie codzienności, która da nam to spełnienie. 

A kiedy urlop traktowałeś jako chwilową zmianę, okazję do poznania czegoś nowego, a nie jak zbawienie, na które wyczekujesz od kilku miesięcy, próbując przetrwać w pracy i odliczając dni? Jeśli tak jest, to bardzo przykre, że codzienność jest udręką, bo to sensu raczej żadnego nie ma i trzeba coś zmienić. 

Pamiętam, jak kiedyś za szkoły wracało się godzinę, a teraz ta sama droga zajmuje mi dziesięć minut. Kiedyś to wracanie połączone było z odkrywaniem świata, wymyślaniem nowych zabaw, spędzaniem czasu z kolegami. Nie czułam straty czasu, nie czułam, że w jakikolwiek sposób ona mi się dłuży. Cieszyłam się tym, co jest pomiędzy "celami" - szkołą i domem. Żyłam pełnią spełnienia, bo czerpałam radość z codzienności.

Nadal tak żyję. Nadal obserwuję, czerpię z tego co mnie otacza. Codzienność jest dla mnie tym, co kocham. Nie zamieniłabym tego na nic innego, umiem cieszyć się i z pochmurnego dnia spędzonego w domu, i z wakacyjnej wycieczki, z dnia spędzonego w pracy. Myślę, że tylko w ten sposób, możemy czuć się spełnieni. I ja jestem.

środa, 18 maja 2016

nie umiem odpoczywać


Poczułam, że muszę wrócić do pisania, bo to w jakimś stopniu mnie uspokaja i układa moje myśli. 
Ciągle czuję niepokój, wyrzuty sumienia, że robię za mało, a jednocześnie nie mam czasu na robienie czegoś więcej. Nie potrafię odpoczywać.

Od kilku lat, od ostatnich lat studiów, nie potrafię odpoczywać. I nie jestem jakąś osobą, która za wszelką cenę chce robić karierę. Nie pracuję w korporacji, ani w żadnym stresującym miejscu, ale mimo to, ciągle czuję, że mam coś do zrobienia.

Zawsze chciałam sama sobie być szefem. Nie wiedziałam jeszcze, co konkretnie będę robić, ale tak wyszło, że teraz pracę łączę z pasją i podoba mi się to coraz bardziej. Ale to właśnie chyba z tego powodu ta presja, ponieważ dopiero zaczynam, trzeba się wybić, działać, promować, nie stać w miejscu. W czasie w którym mogłabym odpocząć, mogę przecież równie dobrze coś robić. I prowadzi to do tego, że są momenty w których ani nic nie robię, ani nie odpoczywam.
I to męczy jeszcze bardziej.



wtorek, 9 lutego 2016

dziki bez



Lubię bawić się w zielarkę. To niezwykle fascynujące móc korzystać z ziół własnoręcznie znalezionych i ususzonych. Jednocześnie przypominając sobie wiosnę i lato, powracając do wspomnień, poprzez ich zapach i przypominanie sobie, gdzie je nazbierałam.

Dziki bez to niesamowita roślina. Mimo, że rośnie praktycznie wszędzie, nie jest powszechnie używana i doceniana. Jej właściwości wykorzystywały nasze babcie i na szczęście teraz mamy modę na wszystko, co naturalne, dlatego bez znów zaczyna być znany.

Ciekawe w dzikim bzie jest to, że można wykorzystywać zarówno jego kwiaty, jak i owoce, które są na surowo trujące, ale przestają być po zamrożeniu czy ususzeniu. Ja od kilku lat zbieram kwiaty dzikiego bzu, które suszę i wykorzystuję do naparów. Czasem dodaję je do innych ziół i herbaty, dla aromatu, a na przeziębienie parzę je same i piję z miodem. Kwiaty mają bardzo przyjemny, słodki zapach, ususzone go zmieniają, ale po zaparzeniu powraca i przywraca wspomnienia majowych nocy, kiedy to pachną najmocniej. Pije się je na przeziębienia, przy gorączce, ponieważ pomagają się wypocić i wrócić do zdrowia, działają również na chore gardło.

Kiedy zbierać kwiaty? Kwitną one w maju, oczywiście wszystko zależy od roku, więc musimy wyśledzić "ten moment". Nie wszystkie kwiaty na jednym drzewie zakwitają w tym samym momencie oraz zauważyłam także, że nie wszystkie drzewa zakwitają jednocześnie. Zależy to od nasłonecznienia miejsca w którym rosną. Powinniśmy je zbierać zaraz po rozkwitnięciu, kiedy jeszcze są jasne i nie zaczynają opadać ani ciemnieć. Suszyć należy je w przewiewnym miejscu, nie na słońcu, ponieważ ściemnieją. Mój sposób, to luźne zawinięcie w gazety i powieszenie na balkonie, w słonecznym, przewiewnym miejscu, oraz chowanie na noc, ponieważ majowe noce bywają chłodne i wilgotne. Ususzone kwiaty służą mi przez całą zimę i naprawdę pomagają.

Niedługo wiosna, więc to może być ten rok, kiedy wreszcie zaczniecie zbierać zioła.

Nie bój się smutku, on daje równowagę.

Taki to teraz trochę dziwny czas mamy. Z jednej strony dużo spokoju, czasu z bliskimi, ze sobą, a z drugiej jakiś wewnętrzny niepokój...