wtorek, 31 października 2017

sezonowość


Jesień kojarzy się z kolorowymi liśćmi, długimi wieczorami, ciepłym kocem, herbatą z miodem, melancholią czy coraz zimniejszymi dniami. Mimo stopniowej utraty sezonowości nadal, nawet żyjąc w mieście, da się odczuć zmiany pór roku, pogody, nastroju z tym związanego oraz zmiany czynności. Podobno można spotkać ludzi w nawet w Polsce, którzy nie mają w ogóle butów zimowych, czy ciepłej kurtki, bo z parkingu podziemnego w firmie przemieszczają się do garażu w domu, po prostu nie potrzebują długo chodzić na mrozie, ale jednak większość z nas zmienia garderobę co sezon i odczuwa też inne zmiany budujące w nim poczucie rocznego cyklu.

Zupełnie inaczej jest, kiedy żyjemy na wsi lub przynajmniej w domu z ogrodem. Tam sezonowość jest na każdym kroku widziana w przyrodzie, ale też zmusza nas do konkretnych obowiązków. Lubię myślami wracać do dawnych czasów a nawet przenosić się do tych znanych mi jedynie z opowieści, kiedy ludzie żyli według rytmu wyznaczanego przez pory roku. Ważne momenty naznaczane przez naturę z czasem zaczęli zaznaczać w kalendarzach jako swoje święta. Wszystko głęboko wiązało się z corocznym cyklem i było niesamowicie ważne do uczczenia. W związku z tym, dla mnie jesień to nie tylko długie melancholijne wieczory spędzone pod kocem, ale także obserwowanie natury i świętowanie poszczególnych elementów. Zaczyna się od zbiorów plonów, grzybów, robienia przetworów i zbierania zapasów na zimę. Oczywiście nie musimy tego teraz robić, w sklepach o każdej porze dnia i nocy możemy kupić co tylko chcemy, ale jednak wielką satysfakcje sprawia przygotowywanie zapasów, przetworów, suszonych ziół i owoców, zbieranie grzybów. Takie swoje własne produkty zawsze wyjmuję kiedy mam gości, żeby poczęstować ich czymś domowym. Dla mnie jest to o wiele cenniejsze niż najdroższy kupny produkt.


Podtrzymuję sezonowość i można ją spotkać w moim życiu i w domu. Nie opuszcza mnie w żadnej chwili i mój świat kręci się wokół roku obrzędowego, związanego właśnie ze zmianami pór.
Bardzo odczuwam to jesienią, kiedy świat zaczyna zamierać a słońce przegrywa walkę z nocą. Musimy wtedy wykorzystywać to co mamy, czcić to co daje nam nadzieję na powrót ciepłych, długich dni. Cieszę się, że w naszym świecie można jeszcze choć odrobinę to odczuwać. 

Dzień się skraca, mamy środek jesieni. Dawniej nasi przodkowie obchodzili w tym czasie Święto Dziadów, wierzyli, że dusze zmarłych nas odwiedzają i chcieli je jak najlepiej ugościć, nakarmić, napoić. Cieszono się z ich obecności ale wiedziano, że miejsce zmarłych jest w zaświatach i nie dopuszczano do sytuacji, w której mogliby oni zabłądzić i pozostać na ziemi, ponieważ mogłoby to mieć zły wpływ na żyjących. Śmierć jest czymś naturalnym i kiedyś bardzo dobrze sobie z tym faktem radzono. Wszystko miało swój czas i swoje miejsce. Podczas Dziadów wcale nie umartwiano się, a cieszono i biesiadowano na grobach swoich bliskich. Nie bano się śmierci tak jak teraz i nie była ona unikanym tematem, była codziennością. 


W późniejszych czasach, już tych chrześcijańskich, na polskich wsiach śmierć także była traktowana jak coś zwyczajnego. Zawsze przekonuję się o tym zgłębiając teksty starych ludowych pieśńi pogrzebowych.  Przepełnione są nadzieją, wizją przejścia do innego świata i pożegnaniem z doczesnym. Nie wszystkie z nich są smutne. Obecnie staramy się unikać rozmów o śmierci, unikamy rzeczy niewygodnych, nie chcemy ograniczać się do sezonów i jemy to na co mamy ochotę wtedy kiedy mamy ochotę, ubieramy się niezależnie od pogody. Wydaje nam się, że tak jest łatwiej. Ale idąc dalej w tym kierunku może przestaniemy już na cokolwiek czekać, bo po co czekać, skoro możemy mieć coś od razu? 

Cieszę się, że w naszym klimacie sezonowość jest jednak mocno zaznaczona ze względu na duże różnice pomiędzy porami roku. Mamy na co czekać, mamy też dzięki temu impulsy na nowe plany, postanowienia i cele, co w dużej mierze buduje nasze życie. 

piątek, 20 października 2017

norweski sweter


Buszowanie po lumpeksach to nie tylko tani sposób na znalezienie oryginalnych ciuchów, ale także odrobina adrenaliny i satysfakcja, kiedy znajdę coś wyjątkowego. I tak właśnie jest z tym swetrem. Gdy tylko go zobaczyłam, od razu złapałam i nie wypuściłam już ze swoich rąk, aż do kasy. Wiedziałam, że zrobi furorę wśród znajomych i tych nieznajomych też.


Sweter jest niesamowity, ręcznie robiony, norweski. Są na nim ponaszywane kawałki materiałów tworzące domki i drzewka a nawet kościółek. I błyszczące koraliki. A cały sweter jest moherowy i pod słońce wygląda jak pleśń. Jest to chyba najcenniejsza zdobycz lumpeksowa, na równi z tym płaszczem. I kosztował jakieś 10 złotych i kupiłam go w Taniej Szafie w Wrocławiu. Zazwyczaj nie zdradzam swoich najlepszych miejscówek na "łowy", ale zrobię wyjątek, bo sklep jest godny polecenia i nierzadko można tam znaleźć coś wyjątkowego - na co dzień, na sesje zdjęciowe, coś w stylu vintage i rzeczy, które obecnie są na topie.



wtorek, 17 października 2017

przecier z płatków róży


Zapach dzieciństwa, zapach domowych pączków w tłusty czwartek, zapach starych perfum przywiezionych kiedyś z Bułgarii, zapach róży. Chciałabym do niego powracać częściej, najlepiej w formie do jedzenia, jednak zrobienie konfitur z róży do najprostszych nie należy. Sam proces robienia nie jest skomplikowany, jednak problemem może być dostęp do większej ilości jadalnych odmian, rosnących w miejscu oddalonym od zanieczyszczeń. Dlatego ta konfitura, a raczej przecier jest tak wyjątkowy i cenny.


Najlepszą jadalną odmianą jest róża pomarszczona rosa rugosa, ciemnoróżowa, rośnie często jako żywopłot. Zrywając płatki najlepiej od razu odcinać białe części płatków ponieważ są one gorzkie i lekko cierpkie, jednak podobno nie wszystkim to przeszkadza.

Na ucieraną konfiturę potrzebujemy:

- płatków róży (im więcej, tym lepiej)
- cukier (zależy od upodobań, około 2 razy więcej niż ważą płatki)
- odrobina soku z cytryny

Są różne sposoby na robienie konfitur z róży, ja preferuję ten ucierany. Wystarczy do płatków dosypać trochę cukru i utrzeć je w moździerzu lub makutrze. Ucieramy dokładnie, na gładką masę. Na koniec dodajemy troszkę soku z cytryny, żeby zachować kolor. Później takie konfitury możemy wykorzystywać na różne sposoby, najlepiej do pączków lub ciast. Zapach jet niesamowity.

Nie bój się smutku, on daje równowagę.

Taki to teraz trochę dziwny czas mamy. Z jednej strony dużo spokoju, czasu z bliskimi, ze sobą, a z drugiej jakiś wewnętrzny niepokój...